Translate

wtorek, 31 lipca 2012

Kuchnia Węgierska!




Miłość od pierwszego smaku…Magyarország...pierwsze w pełni świadome zderzenie ze smakiem węgierskim miałam kilkanaście lat temu….było to poznawanie smaku i kultury węgierskiej, jeszcze bez wychodzenia zza granic polskości. Stało się to za sprawą poznania celtyckiej Panony, dziewczyny o pięknych czarnych jak smoła włosach. Gdzie??? Gdzieś w Warszawie, dzięki pewnej akademii, która dawać miała przedsmak świata dyplomacji. Tak, właśnie to one, moja warszawska, ale węgierska koleżanka, i te kolory, dominują w mej pamięci...kruczo-czarny kolor włosów Panony i ognista czerwień wszechobecnej świeżo ucieranej papryki. Wszechobecnej…w dosłownym tego słowa znaczeniu, bowiem pewne powiedzenie z tamtejszych stron mówi, że węgierska gospodyni, kiedy ma przygotować posiłek stawia na stole słoik z papryką i zastanawia się, co do niej dodać. Moja węgierska znajoma zawsze powtarzała, że węgierskie potrawy są zdecydowanie nie dla osób na diecie. Grzechem jest metoda zbijania kalorii w trakcie ich przygotowywania. Węgrzy wiedzą, że regionalne potrawy są zbyt ciężkie i tłuste, jednak wierzą, że ich bogaty smak, zapach i konsystencja zrekompensują nadmierne spożycie kalorii. Nie obyło się więc od podszewkowego poznania "madziarskiego socjalizmu"….gulasz, leczo, langosz, halaszle…..wszystko ku mojemu zaskoczeniu z papryką, na papryce, w papryce… no i kieliszek pálinki z domieszką papryki oczywiście. To był bal! Te niekończące się historie, opowieści o intrygującej, podwójnej tożsamości kraju…. łączącego w sobie skrawki wschodniej mistyki z tradycjami zachodu, i te pierwsze smaki madziarskiej kuchni, win znad Balatonu czy Egeru…to wszystko sprawiło że z zajęć protokołu dyplomatycznego wyniosłam…"inspirację madziarską kuchnią"…..i wielką chęć odwiedzenia tego zakątka ziemi…(…)

Podążając paprykowym szlakiem….

Langosz!




Ktoś, gdzieś mi kiedyś powiedział, że ten ponadczasowy przysmak powstał w pewną węgierską zimę jako kaloryczna przekąska, mająca na celu podsycać zmarznięte ciała Madziarów. Jedno jest pewne…ogłaszam się mistrzem przygotowywania tego kalorycznego placka…Zapach jest niebiański, a smak..smak jest estetyczny. Ten smak- to zmysł piękna o nieznanej naturze…to za tym smakiem buszowaliśmy…to za nim przemierzaliśmy tysiące kilometrów… Tak!...kilka lat temu wraz z grupą swoich przyjaciół okupowaliśmy wszystkie langoszowe budy w Hajdúszoboszló. A dziś, to mnie okupują, spragnione mordki….stoją niecierpliwie tu i tam…byle by w obrębie kuchni czekając na pierwsze placki z patelni……

Składniki:
2 ugotowane ziemniaki
30g drożdży
1 łyżeczka cukru
300ml ciepłego mleka
2,5 szklanki mąki
3 łyżeczki oleju
sól
olej do smażenia

Dodatki:
śmietana lub jogurt naturalny+ czosnek+ przyprawy=
sos czosnkowy, żółty ser


Przygotowanie:

Drożdże rozpuścić w ok. 100 ml ciepłego mleka, dodać łyżeczkę cukru i odstawić w ciepłe miejsce na około 15 minut. 




Ugotowane ziemniaki zmielić-najlepiej na bardzo gładką masę. Wsypać mąkę do miski, w jej środku zrobić zagłębienie, do którego wlać zaczyn z drożdży. Dodać zmielone ziemniaki i 3 łyżeczki oleju. 



Wyrobić ciasto, dolewając po trochu mleka (mnie zawsze trochę mleka zostaje). Odrobinę posolić, jeszcze raz wyrobić, po czym posypać mąką i owinąć w ściereczkę. Uwaga: najlepiej jest spróbować surowego ciasta….może być za mało one




Zostawić w ciepłym miejscu na ok. 1 godzinę, aż ciasto wyrośnie. 




Na patelnię wylać olej- rozgrzać bardzo mocno. 
Z wyrośniętego ciasta odrywać po kawałku i formować ręcznie cienkie placki. Przy formowaniu placuszka potrzeba mąki aby się ciasto do palców nie przyklejało. Smażyć, aż nabiorą złotego koloru. 




Ja podaje gorące, polane sosem czosnkowym, posypane tartym żółtym serem (koniecznie tartym na najmniejszych oczkach).


Efekt…..sami zobaczcie!




Egészségedre!


______________________________________________


Leczo!

Leczo potrawa rodem z Węgier, uważana za typowe madziarskie danie. Potrawę tą można podawać jako danie
w odsłonie warzywnej lub z dodatkiem kiełbasy!!!!  



Składniki:
3 zielone lub żółte papryki
4 czerwone papryki
4 dojrzałe pomidory
cebula-ok.kilograma
2-3 Ząbki czosnku
słodka papryka sproszkowana (2 łyżki)
Uwaga!! Węgierska pasta paprykowa-Piros Arany 
(Czerwone Złoto)
koncentrat pomidorowy
majeranek
pieprz świeżo mielony
trochę bulionu warzywnego lub woda-ok.2 szklanek
sól i olej 

Przygotowanie:

Trzy łyżki oleju mocno rozgrzać, dodać cebulę posiekaną w piórka oraz całe ząbki czosnku, smażyć pod przykryciem do zeszklenia. Podsmażony czosnek należy wyjąć-czosnek ma dać tylko posmak. Paprykę, zarówno czerwoną jak i zieloną należy pokroić na średniej grubości paski, wsypać do cebuli i smażyć na średnim ogniu pod przykryciem. 
Po ok. 5 minutach należy stopniowo dolewać parę łyżek wody lub bulionu warzywnego. Zostawić na małym ogniu około 10 minut. Następnie dołożyć pomidory pokrojone w kostkę. Dusić na małym ogniu, podlewając wodą lub bulionem warzywnym. Dodać 2 łyżki słodkiej papryki i dusić. Wszystkie warzywa powinny być miękkie. Popieprzyć, posolić wedle uznania. Dodać 4 łyżeczki koncentratu pomidorowego, węgierską pastę paprykową. Uwaga! Pasta jest bardzo ostra! Ja dodaje około połowy tubki….. Posypać majerankiem! Efekt...czerwone, pomidorowo-paprykowe szaleństwo. 


Jó étvágyat!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz